Galicyjskie eldorado. Polska była naftową potęgą. Czarne złoto lało się strumieniami

news.5v.pl 1 tydzień temu

31 lipca 1853 r. – ten dzień na zawsze zapisał się w polskiej historii. W murach lwowskiego szpitala przy ulicy Łyczakowskiej niejaki chirurg Zaorski zoperował Władysława Choleckiego, ratując mu życie. Nie to jednak zadecydowało o wyjątkowości tego dnia. Lekarz zrobił to przy świetle pionierskiej lampy wynalezionej przez Ignacego Łukasiewicza. Po raz pierwszy wykorzystano w praktyce oświetlenie naftowe – co otworzyło na oścież drzwi do naftowego bogactwa.

Gdy w 1859 r. Amerykanie świętowali fakt, iż Edwin L. Drake trafił na pierwsze źródło ropy w Titusville w Pensylwanii i obwieścili narodziny amerykańskiego przemysłu naftowego, w małopolskich Siarach od siedmiu lat działał pierwszy na świecie szyb naftowy. W Gorlicach z kolei od pięciu lat ulice oświetlane były lampami zasilanymi naftą.

Znajdująca się pod zaborem austriackim Galicja, nie bez przyczyny nazywana szyderczo „Golicją i Głodomerią”, stała się jednym z największych na świecie wydobywców czarnego złota. Rekordowo pozyskała go ponad 2 mln ton w ciągu roku.

Naftowy boom nie potrwał jednak długo. Pożoga I i II wojny światowej sprawiła, iż podkarpackie zagłębie naftowe nie było już w stanie nigdy wrócić do swojej dawnej świetności.

Przypadkowe odkrycie

Ropę naftową, zwaną również olejem skalnym, znano w regionach Gorlic od dawna. Po raz pierwszy odkrył ją już w 1530 r. Seweryn Boner, podskarbi na dworze Bony Sforzy i Zygmunta Starego. Pogłoski mówią, iż szukając w Ropie złota, znalazł jedynie mazisty olej. Wtedy to ukuło się anegdotyczne powiedzenie: „ten, co to złota w Ropie szukał – smołą się opłukał”.

Okoliczni mieszkańcy znaleźli jednak zastosowanie dla ropy. Tzw. maziarze zbierali olej gromadzący się w zagłębieniach terenu czy w stawach i wykorzystywali go w celach leczniczych lub do smarowania osi wozów czy młynów. Początki przemysłowego zastosowania ropy sięgają jednak połowy XIX w.

Narodowe Archwium Cyfrowe

Rafineria ropy naftowej w Gliniku Mariampolskim

Zaczęło się od księcia Stanisława Jabłonowskiego. Potomek znanych polskich magnatów – Stanisława Jana Jabłonowskiego i Pawła Jana Sapiehy – w 1850 r. przyjechał do Kobylanki, wioski położonej w województwie małopolskim, nieco ponad 5 km od Gorlic. Po czasie studiów za granicą i burzliwym okresie walk w powstaniu listopadowym i w rewolucji krakowskiej postanowił zadomowić się w podgorlickiej miejscowości i zająć bardziej stabilnym zajęciem. Padło na produkcję asfaltu. Nie przypuszczał, iż wyjdzie z tego coś znacznie większego.

Początkiem 1852 r., na terenie lasu dworskiego zwanego „Pustym Lasem”, odkrył wydajne źródło ropy. Dostrzegając możliwości otwierające się przed nim dzięki surowcowi, założył pierwszy na świecie szyb naftowy o znaczeniu przemysłowym. gwałtownie przekonał się, iż była to słuszna decyzja – pogłębiony do ponad 20 metrów szyb pozwalał wydobywać imponujące ilości tego surowca. Śladem Jabłonowskiego poszli więc inni mieszkańcy.

Wśród nich znalazła się choćby hrabina Jadwiga Straszewska, która pewnego dnia, kopiąc studnię dla bydła, odkryła płytko zalegające pokłady ropy naftowej. Postanowiła wykorzystać niecodzienne znalezisko i zaczęła prowadzić własny, dobrze prosperujący interes naftowy, zajmując się produkcją parafiny i jej eksportem za granicę. Do naftowych przedsiębiorców regionu gorlickiego zaliczał się również hrabia Adam Skrzyński z Libuszy, znany z innowacyjnych metod wydobycia surowca. Naftowe biznesy zaczęły się mnożyć – jak grzyby po deszczu powstawały kolejne szyby szukające złóż płynnego surowca w Męcinie, Dominikowicach czy Magdalenie.

Narodowe Archiwum Cyfrowe

Kopalnia nafty „Minerwa” w Harklowej

Odkrycie księcia Jabłonowskiego wyzwoliło impuls prowadzący do narodzin przemysłu naftowego. Przypieczętował je inny polski innowator.

Nietypowa prośba

W tym samym roku, co Jabłonowski dokonywał swoich odwiertów, w aptece Piotra Mikolascha we Lwowie pojawił się Ignacy Łukasiewicz – a w zasadzie wrócił do niej po krótkiej przerwie na ukończenie studiów farmaceutycznych. Przy aptece działało wówczas laboratorium – Łukasiewicz razem z Janem Zehem prowadził tam badania nad destylacją ropy naftowej. Pewnego dnia do apteki przybył Abraham Schreiner, karczmarz z Borysławia, z nietypową prośbą.

Przyniósł ze sobą w butelce oleistą maź sączącą się ze skał, którą okoliczni chłopi od niepamiętnych czasów wykorzystywali w celach leczniczych, i zapytał chemików, czy umieliby pozyskać z niej… wódkę. Lwowscy aptekarze nie byli w stanie mu tego obiecać, ale rozpoczęli eksperymenty z cieczą. Okazało się, iż może niekoniecznie nadaje się ona do produkcji alkoholu, ale za to można uzyskać z niej inne substancje, które ludzie równie chętnie będą kupować. Dzięki procesowi destylacji otrzymali naftę.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Nie było to wprawdzie przełomowe odkrycie – już wcześniej dokonał tego inny chemik: Filip Neriusz Walter. Lwowscy aptekarze postanowili jednak udoskonalić ów proces oraz wymyślić dla nafty praktyczne zastosowanie. Padło na oświetlenie. Z racji tego, iż nie sposób było wykorzystać nafty w stosowanych dotąd lampach oliwnych, Łukasiewicz skonstruował własną.

Pierwsza stworzona przezeń lampa oświetliła wystawę apteki Mikolascha. Głośniejszym echem odbiło się jednak jej drugie zastosowanie. 31 lipca 1853 r. wynaleziona przez Łukasiewicza lampa oświetliła lwowski szpital przy ulicy Łyczakowskiej – przy jej świetle niejaki chirurg Zaorski zoperował Władysława Choleckiego, ratując mu życie. Data ta przeszła do historii jako symboliczny dzień narodzin przemysłu naftowego w Polsce.

W następnym roku, na skrzyżowaniu ulic Węgierskiej i Kościuszki w Gorlicach, stanęła pierwsza na świecie uliczna lampa naftowa – wynalazek powędrował za Łukasiewiczem, który w 1854 r. przeprowadził się do tego miasta. Choć o osiągnięciach lwowskiego chemika zrobiła się głośno, to mu nie wystarczyło. Postanowił jeszcze bardziej wykorzystać swoje odkrycie.

Pierwsza na świecie kopalnia ropy naftowej

Po wspólnym sukcesie drogi Ignacego Łukasiewicza i Jana Zeha się rozeszły – nie tylko dlatego, iż ten pierwszy przeprowadził się do innego miasta. Lwowscy chemicy mieli zupełnie inne podejście do swojego odkrycia. Zeh założył niewielką destylarnię i sklepik z produktami naftowymi i na tym skoncentrował swoją działalność. Łukasiewiczowi to nie wystarczyło – chciał prowadzić dalsze eksperymenty z ropą i wykorzystać jej potencjał tak bardzo, jak to tylko możliwe. Wybór Gorlic na nowe miejsce zamieszkania nie był przypadkowy – w regionie tym znajdowało się bowiem sporo terenów roponośnych.

Andrzej Grabowski / Piotrus; CC BY-SA 3.0 / Wiki Commons

Ignacy Łukasiewicz i Tytus Trzecieski

Początkowo rozpoczął pracę w aptece Jana Tomaszewicza. Nie potrwało to jednak długo – nie po to rzucił pracę aptekarza we Lwowie, by wymienić ją na tę samą posadę w innym mieście, zwłaszcza z tak dużym potencjałem. Długo nie miał rozterek zawodowych – niedługo zgłosił się do niego ziemianin z Krosna Tytus Trzecieski z propozycją. Zapytał, czy farmaceuta – znany już ze swoich badań nad naftą – nie chciałby założyć z nim kopalni ropy naftowej. Łukasiewicz oczywiście chciał – w pobliskiej Bóbrce, wiosce położonej koło Krosna, znajdowały się bowiem naturalne wycieki ropy naftowej. Długo się nie zastanawiał.

Zapaleni idealiści założyli coś na kształt prowizorycznej spółki naftowej i rozpoczęli pierwsze wiercenia. Czarnego złota poszukiwali na ziemi Karola Klobassy-Zrenckiego – zgodnie z umową pozwolił im dokonywać tam odwiertów, w zamian za co po roku mieli uiścić stosowną opłatę. Tego jednak nie zrobili – początkowo ropy było stosunkowo mało. Ziemianin przymknął jednak na to oko i mężczyźni kontynuowali prace. Cierpliwość się opłaciła – i to dosłownie. W sytuacji, gdy niektórzy zaczęliby już myśleć o bankructwie, Łukasiewicz, Trzecieski i Klobass-Zrencki wiercili, wiercili – i dowiercili się do dużego złoża ropy. Płynne złoto trysnęło strumieniami.

Narodowe Archiwum Cyfrowe

Cysterny z naftą w Borysławiu, na jednej z nich widoczna reklama Towarzystwa Akcyjnego Karpaty

W takich właśnie okolicznościach powstała pierwsza na świecie kopalnia ropy naftowej. Niedługo po tym przyszedł czas na pierwszą rafinerię – w Klęczanach. Wszystko układało się tak, jak Łukasiewcz mógł sobie wymarzyć.

Pionier przemysłu naftowego

Prowizoryczna spółka naftowa przekształciła się w dobrze prosperujące przedsiębiorstwo. Duża w tym była zasługa Łukasiewicza, który – choć po kilku latach zrezygnował z udziałów w spółce – pozostał dyrektorem kopalni w Bóbrce. Dużą wagę przykładał do jej poziomu technicznego, starając się wprowadzać różne innowacje. Jedną z nich była ręczna wiertnica konstrukcji amerykańskiej, którą zastosował po raz pierwszy w 1862 r. – pozwoliła mu ona znacząco zwiększyć głębokość odwiertów. Utrzymywał też systematyczny kontakt ze specjalistami z całego świata.

Do tego dbał o odpowiednią organizację pracy – i o samych pracowników, którymi byli w dużej mierze mieszkańcy okolicznych wsi. Nie tylko oni zresztą dobrze wspominali chemika. Mieszkańcy powiatu krośnieńskiego zwykli nazywać go „ojcem Ignacym”. Często też powtarzali, iż ich drogi brukowane są goldenami Łukasiewicza.

Narodowe Archiwum Cyfrowe

Rafineria ropy naftowej „Małopolska” w Gliniku Mariampolskim

Przedsiębiorczy farmaceuta dużo inwestował w poprawę życia lokalnej społeczności – założył w mieście szkołę i zakład leczniczy, tworzył gminne kasy udzielające chłopom nieoprocentowanych pożyczek, współfinansował drogi. Dzięki jego staraniom w 1885 r. w Ropiance powstała też Praktyczna Szkoła Wiercenia Kanadyjskiego – jedna z pierwszych zawodów szkół wiertniczych. W dowód uznania jego zasług papież Pius IX odznaczył go Orderem św. Grzegorz, zaś cesarz Franciszek Józef I nagrodził go Orderem Korony Żelaznej III Klasy.

Na czarnym złocie wzbogacił się więc nie tylko Łukasiewicz, ale i mieszkańcy Gorlic i okolicznych miejscowości. Przemysł naftowy okazał się prawdziwą żyłą złota. Nic dziwnego, iż śladami farmaceuty poszli kolejni inwestorzy. Jednym z nich był Stanisław Szczepanowski.

Naftowy filantrop

W Galicji pojawił się w 1879 r. – przyjechał z Londynu, gdzie pracował w Ministerstwie dla Spraw Indii (India Office). Trafił do Słobody Rungurskiej w rejonie kołomyjskim, gdzie założył własną kopalnię ropy naftowej – złoża tego surowca były tam tak duże, iż szybko stała się ona największą kopalnią w całej Galicji. Rok później powołał do życia również pierwszą w tym regionie fabrykę maszyn górniczych, a w 1883 r. – największą w Galicji, i przez pewien czas trzecią pod względem wielkości w Europie, rafinerię w Peczeniżynie.

Polona

Stanisław Szczepanowski

Nie tylko pod względem działalności naftowej Szczepanowski poszedł śladami Łukasiewicza – tak jak on mocno angażował się też na rzecz lokalnej społeczności. Choć w swojej głośnej książce z 1888 r. pt. „Nędza Galicyi w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego” pisał o biedzie tego regionu, stwierdzając, że „każdy Galicjanin pracuje za ćwierć, a je za pół człowieka”, starał się podźwignąć region na wyższy poziom rozwoju gospodarczego.

W tym celu – wraz z Adamem Asnykiem – założył m.in. Towarzystwo Szkoły Ludowej, organizował również polskie spółdzielnie w Galicji. Chociaż miał smykałkę do interesów, nie miał wystarczająco dużo szczęścia – został wyrugowany z interesu przez wspólników i musiał sądownie odpierać zarzuty dotyczące oszustw finansowych. Dobre imię obronił, ale do naftowego interesu już nie wrócił – zmarł w 1990 r.

Naftowa gorączka

Galicja tymczasem przeżywała naftowy boom i przyciągała tłumy ludzi, chcących założyć własny szyb i zbić majątek na czarnym złocie. Jedną z takich osób był m.in. William Henry Mac Garvey. Kanadyjski magnat biznesowy zebrał grupę zawodowych wiertników naftowych, nowoczesny jak na tamte czasy sprzęt i w 1881 r. wyjechał do Europy, by szukać złóż ropy. Zaczął od Niemiec. Nie znalazł tam jednak, czego szukał, więc udał się do Galicji. Tam już sprawa wyglądała zupełnie inaczej.

Polona

Pocztówka przedstawiające wagony z ropą naftową w Borysławiu

Założył firmę Bergheim & McGarvey i zaczął działać. I to niezwykle efektywnie – nowoczesny sprzęt pozwolił mu pogłębić odwierty oraz otworzyć pola naftowe uznawane dotąd za wyczerpane. W międzyczasie odkryto również ogromne złoża ropy w okolicach Borysławia i Tustanowic. To wszystko pozwoliło zwiększyć ilość wydobywanej ropy do rekordowych rozmiarów.

Jak wyliczają Tomasz Stańczyk i Sławomir Koper w swojej książce „Ostatnie lata polskich Kresów” – o ile w 1888 r. na polskich ziemiach wydobywano 65 tys. ton ropy, o tyle w 1909 r. liczba ta przekroczyła 2 mln ton. Tym samym Galicja uplasowała się w czołówce światowych producentów ropy – przed nią znalazły się jedynie Stany Zjednoczone i Rosja.

Upadek naftowego marzenia

Jak gwałtownie wybuchła w Galicji naftowa gorączka, tak gwałtownie się ona skończyła. niedługo okazało się, iż naftowy interes nie jest studnią bez dna i tryskające czarnym złotem złoża się wyczerpują. Przemysł naftowy zaczął też trafiać w obce ręce – w pewnym momencie w aż 75 proc. stał się on własnością zagranicznego kapitału, głównie francuskiego i amerykańskiego. Kres naftowym marzeniom położyły ostatecznie dwie wojny światowe.

Najpierw pierwszy konflikt spustoszył okolice Gorlic, w których znajdowało się mnóstwo szybów naftowych, później drugi. Pola naftowe Zagłębia Borysławsko-Drohobyckiego zostały wówczas zbombardowane przez niemieckie lotnictwo – pożar złóż ugasiła Armia Czerwona. Ostatecznie decyzją Stalina wiele z ziem bogatych w złoża tego surowca zostało oderwanych od Polski. Po naftowym Eldorado pozostało jedynie wspomnienie.

Materiał powstał dzięki współpracy Onet z partnerem — Narodowym Archiwum Cyfrowym, którego misją jest budowanie nowoczesnego społeczeństwa świadomego swojej przeszłości. NAC gromadzi, przechowuje i udostępnia fotografie, nagrania dźwiękowe oraz filmy. Zdigitalizowane zdjęcia można oglądać na nac.gov.pl.

Idź do oryginalnego materiału