Eurowizja 2024 z problemami technicznymi • Co nas czeka w drugim półfinale? Uwaga na spoilery! • Wyniki będą bardziej przewidywalne? Kto najlepiej wypadł na próbie?

dziennik-eurowizyjny.pl 1 tydzień temu

Problemy techniczne Online Press Center trwają

Spore problemy miały dziś media akredytowane pracujące online. W trakcie próby prasowej II półfinału transmitowanej online poprzez Press Center Online stream był tak słabej jakości, iż wielu dziennikarzy postanowiło opuszczać i ponownie wchodzić w sesję by odświeżyć ekran. Okazało się jednak, iż po dziesiątym takim odświeżeniu dostęp do streamu był blokowany z powodów bezpieczeństwa. Tym samym większość relacjonujących na żywo mediów zostało pozbawionych dostępu do próby. Dotyczyło to m.in. Dziennika Eurowizyjnego, Misji Eurowizji czy popularnego ESCUnited, a na Twitterze informowano, iż większość mediów zostało zablokowanych. Europejska Unia Nadawców i firma Let’s Get Digital zostały zasypane e-mailami, co poskutkowało. Organizatorzy internetowego Centrum Prasowego wyłączyli limit i odblokowali media, jednak wielu dziennikarzy nie mogło przez to śledzić części prób. Problem z jakością streamu przez cały czas jednak występuje, co bardzo utrudnia pracę. Jednocześnie EBU wprowadziło kolejne zabezpieczenia poprzez dodanie następnych nakładek i kodów QR oraz informacji na ekran podglądu prób, a dodatkowo zablokowano nielegalny dostęp do streamu, który pojawił się w sieci i był dostępny dla wszystkich, którzy posiadali link. Pojawiły się też przypadki mediów, które pomimo zakazu streamowały video reakcje ze słyszalnym dźwiękiem z prób. EBU przypomniało w specjalnym komunikacie, że media mają zakaz udostępniania dźwięku czy obrazu zarówno z prób jak i Live Shows oglądanych np. w Centrum Prasowym. Zaznaczono też, iż zakaz dotyczy nagrania „reaction video” na wyniki, co robiono wczoraj w Centrum Prasowym w Malmo. Organizatorzy Eurowizji zażądali usunięcia wszystkich tego typu filmów, które już zostały opublikowane, a brak reakcji skutkować będzie odebraniem akredytacji.

Druga runda nudniejsza?

Sam II półfinał zdaje się być mniej interesujący od pierwszego jeżeli chodzi o wszystkie dodatkowe atrakcje. Nie ma Opening Act, a jedynie krótki filmik będący parodią występu „Tattoo”. W parodii występują prowadzące, które śpiewają fragment utworu Loreen ze zmienionym tekstem. W pierwszym Interval Act pojawią się trzy zwyciężczynie Eurowizji – Charlotte Perrelli ze Szwecji, Sertab Erener z Turcji oraz Helena Paparizou z Grecji. Każda z nich zaśpiewa fragment swojej piosenki razem z fanami w arenie i widzami z całego świata, który już mogą nadsyłać swoje nagrania wokalne do organizatorów. Klipy pojawią się na wielkim ekranie, na którym wyświetlany będzie też tekst piosenki. Drugi Interval Act to piosenka „We just love Eurovision too much” w wykonaniu Petry Mede, Charlotte Perrelli o Sarah Dawn Finer w roli Lyndy Woodruff. Trio wykona musicalowy utwór o tym, iż przykro im jest iż Szwecja co chwilę wygrywa Eurowizję. Bardzo interesujący i zabawny tekst utworu, kilka gagów wplecionych w występ oraz…symulacja Intervalu w sytuacji, gdyby to jednak Kaarija wygrał konkurs dla Finlandii. Sam reprezentant Finów pojawi się na scenie i wykona „Cha Cha Cha”. Co ciekawe, w scenariuszu doszło też do nietypowej sytuacji. Po ogłoszeniu dziesięciu finalistów na scenie pojawi się trio Herrey’s, które obchodzi w tym roku 40-lecie zwycięstwa na ESC 1984 z utworem „Diggi-Loo Diggi-ley”. Panowie wykonają swój hit na żywo, a w tle zobaczymy bawiących się nowych finalistów Eurowizji. Tym razem nie ma zbyt wielu osobnych gagów Petry Mede, nie ma materiałów wspominkowych o Eurowizji. Jest za to interesujący film o historii preselekcji w różnych krajach i najbardziej znanych czy charakterystycznych weteranach tego typu konkursów.

Mocne małe kraje

Z uwagi na chwilową blokadę streamu nie udało się na próbie zobaczyć wszystkich półfinalistów. Zdecydowanie warto obejrzeć występ otwierającej stawkę Malty. Sarah wykonuje tam niesamowite akrobacje, jednocześnie świetnie śpiewając „Loop”. Besa z Albanii po raz kolejny zmieniła strój, z kolei w występie Grecji pojawią się nakładki na ekran imitujące Instagrama i „serduszkowe” reakcje. Na zmianę stroju zdecydowało się reprezentujące Szwajcarię Nemo. Bardzo pozytywnie odbierany jest występ San Marino – to świetny pokaz wykorzystujący efektowne wizualizacje, pojawiają się też nakładki, które nie rażą, a urozmaicają prezentację sceniczną. W występie Gruzji i Belgii zabrakło dziś trochę energii, w Estonii na scenie panuje spory chaos, z kolei Holender Joost Klein po raz kolejny zawiódł oczekiwania, nie pokazując na scenie nic z tego, co zapowiadano. Czy to przez cały czas prank, a może już faktyczny występ? Nie wiemy. Dziś wystąpili też kolejni finaliści. Bardzo dobrze w arenie odebrany został Francuz Slimane, natomiast występ hiszpańskiego duetu Nebulossa zdaje się być dość nudny pomimo pirotechniki, złotych wizualizacji czy niemal gołych pup tancerzy. Z kolei występ włoski charakteryzuje się niezwykłą pstrokacizną, przez co wokalistka i jej tancerki niemal gubią się na scenie. Dużym błędem jest brak bloków oddzielających występy konkursowe od finalistów. Hiszpania i Włochy pojawiają się na scenie niemal od razu po zakończeniu poprzednich występów. Po Łotwie mamy Hiszpanię, a po Hiszpanii oraz razu San Marino, które ma utwór w tym samym języku. W pierwszym półfinale finaliści byli osobno zapowiadani, tutaj nie są – może to wprowadzać nieuważnych widzów w błąd.

Łatwiej przewidzieć wyniki?

Dziś o 21:00 druga próba generalna, którą kiedyś nazywano próbą jurorską. Teraz jej nazwa to „Evening Preview”. Będzie to pierwsza próba tej części Eurowizji z publicznością, tym samym po raz pierwszy zobaczymy jak widownia reaguje na występy, w tym na reprezentantkę Izraela, która dziś wystąpi. Należy się spodziewać buczenia, a organizatorzy zakładają manifestacje i protesty w okolicach Malmo Areny, stąd ochrona obiektu została wzmocniona. To na podstawie transmisji tej próby głosuje jury zapasowe w 19 krajach, w tym San Marino. Telewizja SMRTV jest jedyną, która nie organizuje dla swojego kraju televotingu, w związku z tym wyniki głosowania San Marino powstaną właśnie na bazie ich lokalnej komisji jurorskiej, która występy oceni dzisiaj. O ile pierwszy półfinał był jedną wielką niewiadomą, tutaj łatwiej jest obstawiać, kto przejdzie do finału. Głównymi faworytami są Holandia i Szwajcaria, które mają teraz 93% szans na awans. Grecja ma 90%, Izrael 89%, a Armenia 88%. Najsłabiej radzi sobie Malta – 18%. Wielu fanów liczy, iż po latach przerwy w końcu do finału dostanie się Gruzja – bukmacherzy dają jej na to 83% szans. Drugi kraj, który długo czeka na powrót do finału to Łotwa – tutaj szanse są jednak niewielkie (21%).

Fot. Martin Ski, 2024

Idź do oryginalnego materiału