Amazing Spider-Man. Tom 3 – recenzja komiksu. Co tu się…

popkulturowcy.pl 1 tydzień temu

Bardzo długo czekałem na historię, która pojawiła się w tym numerze. Wielu ją uwielbia, a reszta nienawidzi. Chodzi oczywiście o kontrowersyjną historię z Gwen Stacy. Czas samemu przekonać się, po której stronie barykady stanę.

Bezpiecznym stwierdzeniem będzie, iż postać Gwen Stacy lubi niemal każdy. Swoją obecnością odcisnęła ogromne piętno na dalszym życiu Petera. Przypomnijmy, iż została zabita przez Green Goblina w The Amazing Spider-Man #121. Jej śmierć choćby została zatwierdzona przez Marvel jako stały punkt w czasie. Nie można tego zmienić – Gwen nie zostanie nigdy wskrzeszona. Cudowne pożegnanie za to zapewnił jej Jeph Loeb w Spider-Man: Niebieski, którego gorąco polecam. Podczas lektury towarzyszyło mi nieustanne poczucie starty kogoś bliskiego. Jest to scenariuszowa perełka okraszona wyśmienitymi rysunkami Tima Sale’a. Pomimo iż nigdy Gwen Stacy nie powróci do teraźniejszych przygód człowieka pająka, to nieustannie mamy okazję śledzić losy jej wersji z innych rzeczywistości. W przypadku Amazing Spider-Man. Tom 3 wątek Gwen Stacy zostaje rozwinięty i wyszło, no…

Zobacz także: Star Wars: Wielka Republika – Ostrze – recenzja komiksu. Na noże albo wcale

Wróćmy jednak do samego komiksu. To już 3 z 5 tomów o przygodach pająka scenariusza J. Michaela Straczynskiego. Tego pana nie będę długo chwalił, ponieważ już swoje uznanie wyraziłem przy okazji poprzedniego tomu. przez cały czas jest to klasa sama w sobie, o tym nie ma co dyskutować. Natomiast w oprawie wizualnej nastąpiła zmiana. John Romita Jr., który był jedynym rysownikiem poprzednich tomów, w połowie 3. został zastąpiony przez Mike’a Deodato.

Kadr z komiksu. Egmont

Amazing Spider-Man. Tom 3 rozpoczyna się historią, w której pierwsze skrzypce odgrywa magia. Do tego Spider-Man zmuszony jest współpracować z Lokim. Następnie wątek Ezekiela i całej mitologii kryjącej się za mocami Petera dobiega już do mety. Tom kończy historia Za skórę, w której nasz główny bohater nieoczekiwanie będzie musiał skonfrontować się ze znajomym ze szkoły. To niewinne spotkanie przyniesie więcej problemów, niż można się na początku spodziewać. Celowo pominąłem jedną z historii. Chodzi oczywiście o tę związaną z Gwen Stacy. Grzechy dawne rozpoczynają się listem już od dawno już nieżyjącej Gwen. Mało tego, wiadomość zakończona jest enigmatycznymi przeprosinami.

Zobacz także: Najdziwniejsi wrogowie Spider-Mana

Kadr z komiksu. Egmont

UWAGA SPOJLERY! dotyczące historii Grzechy dawne. Powiem wprost, iż nie do końca jestem do niej przekonany. Jak najbardziej rozumiem, iż nie może w życiu Petera być za nudno. Coraz lepiej układa mu się z MJ i wydaje się, iż mimo ciągłych spóźnień, iż spełnia się jako nauczyciel. Jednak to, iż Gwen była w ciąży z Normanem Osbornem, to jak strzał w jaja z dubeltówki. Rozterki Parkera, iż może być ojcem bliźniaków, przypomniały mi te z Rodu M (tak, wiem, iż została wydana później, jednak czytałem ją jao pierwszą). W niej Peter niemal się załamał, kiedy okazało się, iż w wykreowanej rzeczywistości miał syna z Gwen, która przez cały czas żyła. W tym przypadku prawda dość gwałtownie wyszła na jaw. I to z nią mam główny problem. O ile jest to interesująca historia, niemal wgniatająca w fotel, to kulminacja i to, iż dzieci były Normana…

Zobacz także: Najlepsze komiksy 2024 roku

Według mnie i zgodnie z moją wiedzą o Gwen, ta dziewczyna w życiu nie dopuściłaby się czegoś takiego. Zważywszy, ile Peter dla niej znaczył, nie kupuję historyjki, iż „pod wpływem chwili” przespała się z Osbornem. Jest to dla mnie nielogiczne i całkowicie sprzeczne z jej wykreowany przez lata charakterem. Podczas lektury (niemal tak samo jak Peter) czułem się z tą sytuacją niekomfortowo. Straczynski po mistrzowsku wzbudził we mnie te emocje, ale pytanie, czy musiał w ten sposób? Teraz już wiem, dlaczego te zeszyty są tak kontrowersyjne w fandomie pająka. Jednak, mówiąc szczerze, to wolałbym żyć przez cały czas w nieświadomości. KONIEC SPOJLERÓW

Kadr z komiksu. Egmont

Tak jak wcześniej wspomniałem, Romita Jr. w połowie tomu ustępuje miejsca Mike’owi Deodato. Cóż był to za powiew świeżości! Tak jak w przypadku pozostałych tomów miałem mieszane odczucia co do stylu Romity, teraz nieco się to zmieniło. Zestawiając go na przestrzeni jednego tomu z innym artystą, szala przechyliła się na stronę bardziej negatywną. Teraz jeszcze bardziej przeszkadza mi charakterystyczny wygląd narysowanych przez niego postaci. Deodato, który rozpoczął w tym tomie swoją przygodę ze Spider-Manem od zeszytów Grzechy dawne, sprawdził się świetnie, jednocześnie wprowadzając rysunkami komiks na inny poziom. Jego kreska jest nowocześniejsza, co mi zdecydowanie bardziej odpowiada. Nareszcie MJ nie wygląda jak ziemniak!

Zobacz także: One More Game 2024 – relacja z wydarzenia. Jeszcze jedną partyjkę!

Amazing Spider-Man. Tom 3 nie odbiega poziomem od poprzednich. W pewnych aspektach jest choćby lepiej (tutaj ukłon w stronę Mike’a Deodato). Co prawda niesmak po historii Gwen pozostaje, ale jednego nie można jej odmówić – zapewnia sporo emocji. Fani, którym podobały się poprzednie tomy, nie zawiodą się na pewno, a dla osób, które jakimś cudem przez cały czas zastanawiają się, czy warto rozpocząć pająka pisanego przez kultowego już Straczynskiego – nie ma się co zastawiać.

Źródło grafiki głównej: okładka Amazing Spider-Man. Tom 3. Egmont

Idź do oryginalnego materiału